Anatomia polskich protestów pracowniczych

Anatomia polskich protestów pracowniczych

  • poniedziałek, 11 luty 2008
Niniejszy artykuł stanowi próbę reinterpretacji historii polskiego ruchu pracowniczego na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Próbie tej towarzyszy przekonanie o znaczeniu w socjologii analizy historycznej i historiozoficznej, zwłaszcza w obliczu modnej tezy o "końcu historii"; koncepcji ogłoszonej w 1989 roku przez F. Fukuyame i mówiącej o tym, że doszło do ostatecznego zwycięstwa systemu kapitalistycznego. W swojej analizie chciałbym pokazać, że 1989 rok w historii współczesnego ruchu pracowniczego nie jest momentem przełomowym. Aby właściwie wyjaśnić problemy związane z ruchem pracowniczym trzeba - w moim przekonaniu - posłużyć się dłuższymi trendami historycznymi. Swoją analizę zacznę od 1970 roku.
Punkt zwrotny - rok 1970

Lata 1968-73 to lata globalnego przesilenia, wielkich społecznych rewolucji, które z jednej strony kwestionowały cały porządek ustalony przez mocarstwa w Jałcie, a z drugiej podważały tradycje ruchu antysystemowego, zwłaszcza tzw. "starą lewicę", z powodu rozczarowania jakie one przyniosły. Zamieszki wybuchł też w Polsce, najpierw w marcu 1968 roku doszło do wystąpień studenckich, później w grudniu 1970 roku kraj sparaliżował strajk i starcia robotników z milicją na Wybrzeżu.

Aby lepiej zrozumieć ten proces cofnijmy się nieco w wstecz. Wydarzenia 1956 roku zmusiły władze komunistycznej Polski do skierowania w latach 1957-58 więcej środków inwestycyjnych w produkcję dóbr konsumpcyjnych, celem podniesienia poziomu życia. Po 1956 roku nastąpiło zatem odczuwalne dla przeciętnego obywatela podniesienie stopy życiowej. "Środki na podwyżki płac osiągnięto początkowo w wyniku zmniejszenia części dochodu narodowego przeznaczonego na akumulację oraz zaciągnięcia zagranicznej pożyczki na cele konsumpcyjne".(1) Na przykład w województwie poznańskim, gdzie doszło w czerwcu 1956 r. do krwawego stłumienia robotniczego powstania, do października 1957 r. płace realnie wzrosły o 20%. "Płace realne wzrastały szybko do 1959 roku, kiedy to w skali kraju przewyższyły o 31% poziom z 1955 roku".(2)

Choć dynamika wzrostu produkcji przemysłowej w latach 1961-65 utrzymywała się na wysokim poziomie (w skali kraju wzrosła o 50,9%), to wzrost realny płac został wówczas gwałtownie zahamowany. Płace w ciągu 5 lat wzrosły jedynie o 8% (oficjalnie planowano o ponad 20%). W latach 1965-70 było jeszcze gorzej. Ostatecznie proces ten zakończył się ponownym wybuchem niezadowolenia społecznego (w 1970 r.).

Władze polskie po krwawych zajściach na Wybrzeżu oficjalnie uznały, że wydarzenia te "stanowiły rezultat gromadzącego się od dłuższego czasu niezadowolenia ze stagnacji płac realnych i rosnącego napięcia na rynku konsumpcyjnym, zaostrzającego się problemu mieszkaniowego oraz zaniedbań w polityce socjalnej".(3) Zmiany personalne w aparacie władzy w grudniu 1970 roku nie uspokoiły nastrojów. Akcje strajkowe były jeszcze podejmowane przez zimę 1971 roku. Dopiero zapowiedź zamrożenia cen do 1974 roku położyło kres walkom pracowniczym.

Nowa ekipa władzy z Gierkiem i Jaroszewiczem na czele sądziła, że możliwa jest dalsza intensywna industrializacja w kraju, w połączeniu z podniesieniem stopy życiowej i zapewnieniem wzrostu konsumpcji. Na lata 1971-75 zaplanowano bardzo wysoki wzrost wynagrodzeń. "Już po pierwszych trzech latach realizacji planu przeciętna płaca realna wzrosła o 24%. Wzrost stopy życiowej był wyraźnie odczuwalny przez przeciętnego obywatela..."(4) Jednak okres gierkowskiej prosperity nie trwał długo. Polska wraz z całą gospodarką światową przeszła istotną zmianę i dotknęła ją stagnacja. W połowie lat 70 doszło do pierwszych wystąpień robotniczych, które były zapowiedzią wydarzeń 1980 roku.

Między realnym socjalizmem i realnym kapitalizmem

Około roku 1970 mamy do czynienia z pojawieniem się na światowym rynku kapitałowym nadwyżek finansowych pochodzących z zysków ze sprzedaży ropy naftowej, której ceny bardzo wzrosły, a za nimi ceny także innych artykułów. Nastąpiły dwie ważne tendencje:

Kraje, takie jak Polska, które były uzależnione od dochodu z eksportu surowców, doświadczyły spadku zysków, bowiem w tym samym momencie wzrosły ceny artykułów importowanych. Pojawiły się trudności z bilansem płatniczym.

Natomiast część nadwyżki finansowej powstałej ze sprzedaży ropy, trafiła do niemieckich i amerykańskich banków i zaczęły one agresywnie szukać możliwości udzielenia kredytów, które oferowano krajom cierpiącym na kłopoty z bilansem płatniczym. "Kraje te intensywnie brały kredyty, ale potem okazało się, że trudno im spłacić zaciągnięte pożyczki, które zakumulowały się, aż płatności wynikające z długów, wzrosły do niemożliwego poziomu".(5)

W 1975 r. wartość zadłużenia Polski w krajach kapitalistycznych była prawie dwukrotnie wyższa od rocznych wpływów dewizowych za eksport do tych krajów, podczas gdy za bezpieczną granicę uważa się na ogół równowartość rocznego eksportu. Celem wymuszenia ich spłat zachodnie banki i państwa naciskały na restrukturyzację, która zazwyczaj prowadziła do cofnięcia przez rząd dopłat do artykułów żywnościowych i podwyżki ich cen.

Ostatecznie w 1980 roku Polska była winna zachodnim wierzycielom 24 mld. dolarów. Z biegiem czasu zadłużenie rosło. W latach 1971-1987 rząd polski pożyczył na łączną kwotę 47,5 mld. dolarów, a "suma spłat odsetek i rat kapitałowych w tym czasie zamknęła się liczbą 50,6 mld. dolarów".(6) Zatem Polska spłaciła ponad 3 mld. dolarów więcej niż wynosił pożyczony kapitał.

Rewolucja 1980 - pętla zadłużenia i protesty

Narastające trudności gospodarcze i problemy ze spłatą zadłużenia doprowadziły do kolejnego obniżenia się stopy życiowej, co z kolei wywołało wzmożony opór klasy pracowniczej. Jak zauważa jeden z historyków "w latach 1978-1979 nastąpił poważny spadek dyscypliny i wydajności pracy". Według ówczesnych ocen, np. w Poznaniu każdy statystyczny robotnik opuścił w ciągu roku ponad jeden miesiąc pracy.(7) Dodatkowo narastała frustracja z powodu rosnących nierówności społecznych.

W kwietniu 1980 r. delegacja bankierów zachodnich udała się do Polski, podobnie jak czyniono to w przypadku innych krajów zadłużonych, na rozmowy w sprawie warunków spłaty kredytów. Magazyn "Fortune" pisał, że w czasie tych rozmów bankierzy żądali ograniczenia dotacji do podstawowych artykułów żywnościowych w celu szybszej spłaty zadłużenia".(8) Timothy Garton Ash stwierdził w swojej książce "Polska rewolucja", że bez wątpienia jej bezpośredniej przyczyny należy szukać w sferze ekonomii politycznej. "W roku 1979 po raz pierwszy w historii Polski Ludowej (w każdym razie według oficjalnych źródeł) doszło do spadku dochodu narodowego. Kiedy zachodni wierzyciele stali się ostrożniejsi niż dawniej, nowy premier Edward Babiuch ogłosił plan, od którego włosy stawały na głowie: do końca roku Polska miała skasować deficyt w handlu zagranicznym (1,3-1,5 miliarda dolarów). Oznaczało to konieczność zwiększenia eksportu o około 25% i zmniejszenia dostaw na rynek wewnętrzny w ostatnim kwartale 1980 roku o około 15%. Podwyżka cen żywności stawała się teraz nieunikniona".(9) Rewolucja 1980 roku udaremniła dążenia rządu i zachodnich wierzycieli do maksymalizacji spłaty zadłużenia przez obniżkę spożycia.

Pomimo, że w latach 1980-1981 dochody nominalne ludności wzrosły o 61% w stosunku do poziomu z 1979 roku(10), to władze nie potrafiły pozytywnie odpowiedzieć na falę żądań socjalnych, z uwagi na tragiczną sytuację w zaopatrzeniu rynku wewnętrznego. Puste półki w sklepach i inflacja sprawiły, że warunki życia po sierpniu 1980 roku w dalszym ciągu się pogarszały. Ruch pracowniczy w takiej sytuacji podniósł postulat przejęcia kontroli nad gospodarką. Ash twierdzi, iż poparcie dla programu samorządów robotniczych było masowe: "95% respondentów w fabrykach zatrudniających ponad tysiąc ludzi było za nowymi strukturami samorządowymi, a 68% całej próbki 'Solidarności' sądziło, że trzeba je zakładać natychmiast".(11)

Kiedy wreszcie wywalczona ustawa o samorządzie pracowniczym miała wejść w życie władze reżimowe chwyciły po rozwiązanie siłowe, aby nie dopuścić do przejęcia fabryk przez robotników. Po wprowadzeniu 13 grudnia 1981 roku stanu wojennego, krwawemu rozprawieniu się z buntem części zakładów pracy i delegalizacji "Solidarności", władze wprowadziły okrojone samorządy pracownicze, które nigdy, podobnie jak ostatecznie po 1956 roku rady robotnicze, nie stały się autentycznym przedstawicielstwem pracowników.

Zachodni wierzyciele przyjęli stan wojenny z zadowoleniem. "Wall Sreet Journal" 21 grudnia 1981 pisał: "Prezydent Reagan może potępiać wypadki w Polsce, ale wielu amerykańskich bankierów uważa, że autorytarne rządy typu radzieckiego są najlepszą gwarancją odzyskania pieniędzy pożyczonych Polsce".(12) Ash analizując postawę Stanów Zjednoczonych wobec wydarzeń w Polsce stwierdza: "W praktyce jednak reakcja administracji Reagana na kryzys polski (...) była pełna zakłopotania, niejasna i pozbawiona zdania w najważniejszym zakresie, a mianowicie w polityce gospodarczej. (...) Program ['Solidarności'] miał silne zabarwienie egalitarystyczne, był niewątpliwie za państwem opiekuńczym, większość członków 'Solidarności' była przeciwna reprywatyzacji przemysłu ciężkiego. Popularność idei kontroli robotniczej nad przemysłem już sama w sobie musiała dać konserwatystom zachodnim wiele do myślenia".(13) W istocie rzeczy Reagan nie mógł głośno zaprezentować Polakom swojej koncepcji reformy gospodarczej, bowiem była ona rażąco inna, niż chciała tego zdecydowana większość z nich. Mógł to zrobić dopiero po 1985 roku, kiedy wyalienowane elity rozbitego wówczas ruchu pracowniczego, który przez lata 1982-1984 trwał w słabnącym z roku na rok oporze, podjęły decyzję o zmianie programu. We wrześniu 1985 roku Tymczasowa Komisji Koordynacyjna podziemnej "Solidarności" przyjęła postulaty gospodarcze zrywające z samorządnością robotniczą i opowiadające się za wolnym rynkiem. Jeden z postulatów np. brzmiał: "Bezwzględnie i konsekwentnie należy wprowadzać w życie zasady upadłości i bankructwa przedsiębiorstw nierentownych".

Początek tzw. "prokapitalistycznej transformacji" - rok 1985

Między 1982 a 1985 rokiem "władze korzystając z ochrony stanu wojennego podniosły bardzo wysoko ceny, obniżyły drastycznie spożycie ludności i przywróciły poprzedni czas pracy w górnictwie doprowadzając do wzrostu wydobycia węgla".(14) Dzięki wzrostowi jego eksportu możliwa była poprawa bilansu płatniczego (a przy okazji "polski węgiel" pomógł Margaret Thatcher rozprawić się ze strajkiem brytyjskich górników). W rezultacie tych kroków, zaopatrzenie na rynku wewnętrznym się poprawiło, ale daleko było do normalizacji ekonomicznej.

W 1986 roku, po kompletnym spacyfikowaniu ruchu pracowniczego, Polska - jak pisze Jacek Tittenbrun - "weszła w nowe stadium pogłębienia zależności od zachodniego kapitału, stając się członkiem koronnej instytucji międzynarodowego kapitału finansowego, tj. Międzynarodowego Funduszu Walutowego". Jeszcze przed przystąpieniem do MFW rząd "podniósł ceny części artykułów żywnościowych, dokonał dewaluacji złotego i zniósł niektóre dotacje".(15) Na początku 1987 roku rzecznik rządu zapewnił, że Polska zamierza wprowadzić w życie wszelkie zalecanie MFW, a "Finacial Times" o działaniach władz pisał, iż "odpowiadają propozycjom wysuwanym przez MFW i zachodnich kredytodawców"(16), nie spotkały się one jednak z przychylnością ze strony robotników. Systematycznie przeprowadzane podwyżki wywoływały niezadowolenie. W 1988 roku doszło do dwóch fal strajków (kwietniu/maju i sierpniu). We wrześniu 1988 roku "Le Monde" pisał o wybuchu społecznego niezadowolenia jako reakcji na "wypracowaną z aprobatą MFW i Banku Światowego wersję" powrotu do cen realnych, który to scenariusz bardzo szybko "okazał się niemożliwy do zrealizowania", wobec "oszołomienia gwałtownym wzrostem cen żywności, komunikacji, usług, krótko mówiąc inflacją rzędu ok. 60 proc."(17)

Podziemne struktury "Solidarności", w swoim głównym nurcie przeorientowane ideologicznie i de facto akceptujące już reformy pod dyktando MFW, nie były zainteresowane podsycaniem niezadowolenia społecznego. Głoszone wcześniej konfrontacyjne tezy zostały zastąpione koncepcją dogadania się z władzą. Ważne jednak było dla opozycji sprawić wrażenie, że nie odbywa się to nad głowami społeczeństwa. Dlatego strajki w 1988 roku, o bardzo ograniczonym zasięgu (w sumie wybuchło ich nie więcej niż 30) zostały szybko wykorzystane politycznie (a obecnie zostały zmitologizowane).

Przeciwko "prokapitalistycznej transformacji"- strajki 1992/93


Pomimo sukcesu opozycji w pierwszych wyborach do Sejmu, w efekcie pogarszających się warunków bytowych fala protestów narastała. W 1990 roku wybuchło 250 strajków, w 1991 - 305. Kulminacja walk pracowniczych przypadła na rok 1992-1993, kiedy zanotowano kolejno 6351 i 7443 strajki. W 1994 roku wybuchło jeszcze 429 strajków, a ich liczba w kolejnym roku spadła do 42, a w 1996 - 21 strajków.(18)

Jedna z analiz socjologicznych stwierdzała wówczas, że: "Dane dotyczące strajków (w latach 1992-1993) wyraźnie pokazują na narastanie akcji protestacyjnych wraz ze spadkiem społecznej aprobaty dla prywatyzacji i zaufania dla postsolidarnościowych elit politycznych".(19) Obniżenie stopy życiowej było tak dramatyczne, że mówiły o tym nawet oficjalnego dokumentu rządowe. "W pierwszych latach - czytamy na stronach Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej - po zmianie ustroju reformom gospodarczym towarzyszyły drastyczne dla społeczeństwa zjawiska recesji przemysłowej, bezrobocia, obniżenia płacy realnej i poziomu życia. Pracownicy - zwłaszcza wielkich przedsiębiorstw państwowych - dzięki którym obalono komunizm, mocno dotknięci skutkami transformacji, zaczęli podejmować masowe protesty".(20)

Pod presją fali niezadowolenia społecznego latem 1992 roku rząd przedstawił związkom zawodowym pomysł zawarcia paktów społecznych, z których najważniejszym miał być Pakt o przedsiębiorstwie państwowym. Podpisanie Paktu nastąpiło w lutym 1993 roku. Niestety wspomniana ustawa nie gwarantowała odpowiedniej kontroli pracownikom nad przedsiębiorstwem. Wiele lat później, jeden z autorów Paktu, Jacek Kuroń powiedział: "Pozwoliliśmy starej i nowej biurokracji, by podczas głosowania w parlamencie usunęła z Paktu (o przedsiębiorstwie) najważniejszy element - reprezentację załóg w radach nadzorczych przedsiębiorstw. W rezultacie wspólnymi siłami budowaliśmy nie ład obywatelski, lecz biurokratyczny na modłę kapitalistyczno-quasi-demokratyczną".(21) W 1993 roku "przepada" także ustawa o akcjonariacie pracowniczym, co w zasadzie zamknęło drogę do bezpośredniego uwłaszczenia robotników na majątku narodowym. Na gruncie politycznym protesty społeczne 1992-1993 zdołały doprowadzić do upadku rządów H. Suchockiej, a w obliczu zmian politycznych czasu opór z biegiem czasu słabł. Wpływ na to miało również polepszenie się sytuacji na rynku pracy. Na przykład bezrobocie po 1994 roku (16,7%) zaczęło spadać i w 1998 roku osiągnęło poziom 10,7%.

Czas globalizacji i krach neoliberalnych reform

Podobnie jak w poprzednich przypadkach, okres względnego uspokojenia nastrojów nie trwał długo. W momencie, kiedy wydawało się, że kapitalizm w wersji neoliberalnej święci tryumf, a historia faktycznie dobiega końca, systemem wstrząsnęły nowe kryzysy i konflikty, przed którymi nie ustrzegała się także Polska. W 1995 roku załamanie gospodarcze dotyka Meksyk (w rok po przystąpieniu do północnoamerykańskiej strefy wolnego handlu - NAFTA). MFW uruchamia - dla ratowania sytuacji amerykańskich inwestorów - gigantyczną pożyczkę 17,7 mld. dolarów. Skutki dla meksykańskiej gospodarki są jednak katastrofalne; w ciągu kilku miesięcy zbankrutowało 15 tys. przedsiębiorstw, trzy miliony osób straciło pracę, siła nabywcza pieniądza spadła o 1/3. Po Meksyku przyszła kolej na kraje azjatyckie, Rosję i inne państwa Ameryki Łacińskiej (w 2001 np. Argentyna). Skutki owych kryzysów w drugiej połowie lat '90 docierają również do Polski, gdzie po chwilowej poprawie doszło znowu do pogorszenia sytuacji bytowej.

W raporcie Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) dotyczącego dochodów polskich rodzin za 2003 r., stwierdzono, że w latach 1997-2003 miała miejsce tendencja wzrostu zasięgu ubóstwa. "Jest to szczególnie niepokojące w odniesieniu do zwiększenia się prawdopodobieństwa zagrożenia ubóstwem skrajnym, za granicę którego przyjęto poziom minimum egzystencji. Wzrost ubóstwa w ostatnich latach dokonał się przy poprawie przeciętnej sytuacji materialnej ogółu Polaków, generowanej przez wysokie dochody, co świadczyć może o rosnących nierównościach w sytuacji dochodowej i poziomie spożycia polskiego społeczeństwa". Zatem choć płace przeciętnie rosły to dotyczyło to tylko wybranych grup społecznych - zdecydowana większość w tym okresie odczuwała stagnację, czy wręcz spadek realnego wynagrodzenia. Na przykład robotnicy produkcyjni w H. Cegielski - Poznań S.A. w 1999 roku zarabiali blisko 12% powyżej średniej płacy w Polsce, a trzy lata później już blisko 13% poniżej tej średniej. W ciągu tego okresu ich zarobki spadły nominalnie z 2037 zł. przeciętnie na miesiąc (w 1999) do 1979 zł. (w 2002).

Nowa polska rewolucja - 2002/2003

Bezpośrednią przyczyną wystąpień robotniczych w 2002 i 2003 r. było wysokie bezrobocie i fatalna sytuacja wielu zakładów przemysłowych, nad którymi zawisło widmo bankructwa. Dodatkowo polityka rządu, pod presją Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, zmierzała do kolejnych wielotysięcznych zwolnień w hutnictwie i górnictwie, oraz niekorzystnych dla pracowników zmian w prawie pracy.

Pierwszym, i jednym z najważniejszych, sygnałów, że polscy robotnicy dłużej nie będą akceptować działań kapitalistycznych elit, był protest szczecińskich stoczniowców, którzy poza związkami zawodowymi, zorganizowali się i prowadzili przez kilka miesięcy 2002 roku protest w obronie miejsc pracy. Fala niezadowolenia ogarnęła całą Polskę i wiele branż. Po kilka razy w tygodniu dochodziło do jakiś demonstracji, blokad, strajków. Na ulice wyszli górnicy, hutnicy, pracownicy służby zdrowia, pracownicy przemysłu ciężkiego i motoryzacyjnego. Strajkiem generalnym zagroziły związki zawodowe na kolei i na Śląsku. Szerokim echem odbiły się w Polsce protesty w ostrowskim Wagonie, wrzesińskim Tonsilu, białostockim Bison-Bialu, łódzkim Uniontexie. 26 kwietnia 2002 r. w Warszawie 70 tysięcy związkowców z Solidarności protestowało przeciwko zmianom w kodeksie pracy, a 25 kwietnia 2003 r. ponad 20 tys. związkowców domagało się zaprzestania polityki zwolnień, przestrzegania praw pracowniczych, terminowego wypłacania wynagrodzeń oraz przywrócenia zasiłków i świadczeń przedemerytalnych. 11 września 2003 roku 10 tys. górników w sposób gwałtowny protestowało w Warszawie. W wyniku walk rannych zostało 62 policjantów, w tym kilku ciężko. Udzielono pomocy medycznej także 22 demonstrantom, ale dokładna liczba rannych górników nie jest znana. Największe jednak znaczenie dla opinii publicznej i elit miały wydarzenia w Ożarowie, gdzie po ponad 200 dniach protestu wybuchły pięciodniowe zamieszki w listopadzie 2002 roku.

W latach 2002-2004 w sumie odbyło się wprawdzie tylko 27 strajków (wg GUS), ale aż 6,5 tys. demonstracji, z tego znaczną część stanowiły blokady dróg, czy okupacja budynków. Jak widać na przestrzeni 10 lat (1992-2002) radykalnie zmieniły się formy protestu. Jednak ogólnie wystąpienia pracownicze w 2002 i 2003 roku generalnie poprawiły położenie pracujących. Pod presją protestów rząd nabrał przekonania, że konieczna jest zmiana w podejściu do problemów pracowniczych. W 2003 roku rząd zdecydował się przeznaczyć na pomoc dla przeżywających trudności zakładów pracy dwa razy więcej środków niż w latach poprzednich. 28 miliardów złotych państwowych dotacji zdołały uchronić setki tysięcy miejsc pracy, w obronie których protestujący występowali. W samym tylko przemyśle stoczniowym wg różnych szacunków pracę mogło utracić od 30 do 60 tysięcy osób. Związki zawodowe sprzeciwiły się także redukcjom w górnictwie mającym objąć kolejnych 35 tysięcy zatrudnionych. Poważne dotacje skierowano także do sektora hutniczego, gdzie planowano zwolnienia 30 tysięcy osób. Pomoc państwa otrzymały nie tylko duże firmy, ale także drobni przedsiębiorcy, razem ok. 85 tys. podmiotów! "Góra publicznych pieniędzy zamieniona w błoto" - krzyczała nagłówkiem "Gazeta Wyborcza" z 24 listopada 2004 r. Ale realnie dotacja spowodowała, że sytuacja na rynku pracy przestała się pogarszać, a w 2004 r. nawet poprawiła. Sprzyjający był dodatkowo wzrost koniunktury przede wszystkim w branży hutniczej i górnictwie.

Po protestach wzrósł także krytycyzm społeczny wobec systemu politycznego i gospodarczego, jako całości. W 2002 i 2003 roku Polacy (ponad 70%), wg badań COBS, fatalnie oceniali funkcjonowanie gospodarki (były to najgorsze oceny od 1993 roku). W ciągu 2004 roku wyraźnie przybyło ocen pozytywnych, ale poparcie dla tak zasadniczej kwestii dotyczącej dzisiejszego ustroju ekonomicznego, jak prywatyzacja zdecydowanie zmalało: w latach 1990-91 tylko 8-9% badanych oceniało prywatyzacje jako niekorzystną dla polskiej gospodarki; w latach 1995-96 ten odsetek ocen negatywnych wynosił ok. 20%; w 2000-2001 już 35-33%, a w 2003 aż 43%. Wówczas liczba przeciwników prywatyzacji przewyższyła liczbę jej zwolenników.

Wnioski


Protesty pracownicze w Polsce charakteryzują się cyklicznym występowaniem (1970/71, 1980/81,1992/93, 2002/03). Przebieg konfliktów społecznych, jak też kontrreakcji poszczególnych rządów na kryzysy społeczne, na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci, były bardzo podobne. Patrząc na problem od strony wysiłku emancypacyjnego, można stwierdzić, iż natura samego systemu była i pozostała w duże mierze niezmienna. Jednym z podstawowych czynników nadających dynamiki konfliktom był i jest rozdźwięk pomiędzy akumulacją kapitału, a poziomem spożycia społecznego.

Z analizy cykliczności konfliktów społecznych wynika, że rok 1989 nie stanowi żadnej ważnej cezury czasowej, a akcentowanie tej daty jako wyjątkowej, bierze się z przyczyn ideologicznych. Transformacja ustrojowa nie została rozpoczęta przez postsolidarnościowe elity po - jak się to określa - historycznym kompromisie "okrągłego stołu", ale wcześniej, kiedy podziemne struktury związkowe porzuciły program radykalnej emancypacji społecznej, a acient regime w 1986 roku zawarł umowę z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i pogodził się z koniecznością działania pod jego dyktando. Albo jeszcze wcześniej, kiedy zdecydował się na uzależnienie kraju od międzynarodowego kapitału, zaciągając miliardy dolarów pożyczki. W istocie mamy przez te wszystkie dziesięciolecia do czynienia z dyktatem tego samego reżimu akumulacyjnego. Zmiany polityczne (do których dochodzi często pod wpływem narastającego konfliktu społecznego), jawią się jedynie jako sposób reakcji systemu na kryzys społeczny. Są one z punktu widzenia uchu emancypacyjnego rozwiązaniem pozornym, podtrzymują jednak systemu sprawowania władzy. Ostatecznie zmiany polityczne, nie oznaczaną zmiany natury samego systemu i niesprawiedliwych stosunków produkcji, lecz są zmianami tylko w obrębie nadbudowy ideologiczno-politycznej.

Można z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, iż następne wystąpienia pracownicze będą miały miejsce ok. 2012 roku. Na dzień dzisiejszy nie ma jeszcze wyraźnie widocznych oznak przyszłego kryzysu, ale przyglądając się naturze systemu można stwierdzić, iż w dalszym ciągu posiada on te same wewnętrzne sprzeczności, które w przyszłości muszą doprowadzić do kryzysu społecznego.

Jarosław Urbański

Przypisy

1) Edmund Makowski, "Ruch robotniczy w Wielkopolsce. Zarys dziejów do 1981 roku", Poznań 1984, str. 254

2) tamże, str. 254

3) "100 lat ruchu robotniczego w Polsce. Kalendarium wydarzeń", pod. red. Zbigniewa Szczygielskiego, Warszawa 1976, str. 355

4) Edmund Makowski, "Ruch robotniczy w Wielkopolsce. Zarys dziejów do 1981 roku", Poznań 1984, str. 268

5) Immanuel Wallerstein, "Globalizacja czy epoka przejściowa?", Lewą Nogą 13/2001, str. 142

6) Jacek Tittenbrun, "Upadek socjalizmu realnego w Polsce", Poznań 1992, str. 53

7) Edmund Makowski, "Ruch robotniczy w Wielkopolsce. Zarys dziejów do 1981 roku", Poznań 1984, str. 281

8) Daniel Zaremba, "Dług - historia słabo znana", Nowy Robotnik 4/2004

9) Timothy Garton Ash, "Polska rewolucja. Solidarność 1980-1981", Warszawa 1987, str. 15

10) Waldemar Kuczyński, "Zadłużenie a napięcia polityczne", www.kuczyn.com (24.06.2006)

11) Timothy Garton Ash, "Polska rewolucja. Solidarność 1980-1981", Warszawa 1987, str. 121

12) Daniel Zaremba, "Dług - historia słabo znana", Nowy Robotnik 4/2004

13) Timothy Garton Ash, "Polska rewolucja. Solidarność 1980-1981", Warszawa 1987, str. 202

14) Waldemar Kuczyński, "Zadłużenie a napięcia polityczne", www.kuczyn.com (24.06.2006)

15) Jacek Tittenbrun, "Upadek socjalizmu realnego w Polsce", Poznań 1992, str. 55

16) tamże, str. 56

17) tamże, str. 60

18) Główny Urząd Statystyczny, "Rocznik Statystyczny 1997", str. 139

19) Anna Buchner-Jeziorska, Konflikt pracy w Polsce okresu transformacji", Przegląd Socjologiczny, tom XLIII, Łódź 1994

20) Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, "Porozumienie społeczne", http://www.mpips.gov.pl/indextxt.php?gid=474, (24.06.2006)

21) Krzysztof Teodor Toeplitz, "Czy koniec epoki Michnika?", "Le Monde Diplomatique", nr 2/2006

Ludzie czytają....

Wygrana apelacja. Amazon przegrywa

05-04-2024 / Poznań

5 kwietnia Sąd Okręgowy w Poznaniu oddalił apelacje Amazon w sprawie zwolnionej Magdy Marii Malinowskiej z naszego związku. Sąd pierwszej...

Inauguracja w cieniu protestu lokatorek i lokatorów osiedla Maltańskiego

07-05-2024 / Poznań

Dziś w dniu inauguracji nowej Rady Miasta Poznania i zaprzysiężenia na trzecią kadencję Prezydenta Miasta Poznania Jacka Jaśkowiaka, uroczystość postanowili...