Gdy Edward Śmigły-Rydz opuszczał Polskę, oficerowie strzelali sobie w serca W połowie września 1939 r. wojna praktycznie była już przegrana. Walki, co prawda, trwały nadal. Nadal broniła się Warszawa i Modlin, walczyło Wybrzeże, zaczynała się wielka bitwa nad Bzurą, ale klęska wydawała się już tylko kwestią czasu. 15 wrześ-nia rozgłośnie Polskiego Radia w Warszawie, Wilnie i Baranowiczach od rana nadawały oficjalny komunikat. Stwierdzając, że pewne obszary Rzeczypospolitej zostały zajęte przez wojska niemieckie, władze przypominały, że "jedynymi legalnymi rozkazodawcami w Rzeczypospolitej Polskiej jest pan Prezydent Ignacy Mościcki oraz Marszałek Śmigły-Rydz". Pan prezydent w tym momencie znajdował się w Załuczu, a marszałek Śmigły tego dnia, około południa, przybył do Kołomyi położonej około 30 km od rumuńskiej granicy. Jeszcze bliżej granicy, bo w Kosowie, ulokował się rząd. Premier gen. Felicjan Sławoj-Składkowski notował w swym diariuszu: "Urzędujemy w zarekwirowanych willach uzdrowiska i w urzędach starostwa.
(...) W samym Kosowie mieści się Prezydium Rady Ministrów, Sprawy Wewnętrzne, Wojsko, Propaganda i Skarb. W Rożnowie ulokowane zostały: Sprawiedliwość, Oświata, Komunikacja i Ministerstwo Poczt. W Kutach urzęduje Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Dyplomacja. We wsi Kniaże rozlokowano: Opiekę Społeczną, Rolnictwo, Przemysł i Handel, Najwyższą Izbę Kontroli, Najwyższy Trybunał Administracyjny, Sejm i Senat". Naczelny wódz był jeszcze w Kołomyi, 30 km od granicy. 16 września wydał instrukcje majorowi Edmundowi Galinatowi, dotyczące dalszej walki w kraju: "Za kilka dni spłyną wojska na przedmoście. Wnętrze kraju opustoszeje wojennie. Wróci Pan do tego wnętrza, przystąpi do organizowania POW (Polskiej Organizacji Wojskowej) w moim imieniu i stanie na jej czele.